Zwierzenie Barbary, której się ciągle jeszcze chce... Drukuj Email
Wpisany przez Stefan Zubczewski   
czwartek, 26 września 2013 09:27

Zwierzenie


Panie Dziadku

Nie będzie to „pytanie" ale opisanie mojego problemu. Otóż lubię seks, tęsknię za orgazmem ale ... nie chce mi się uprawiać miłości, czyli nie chce mi się robić tego wszystkiego, co doprowadza mnie na szczyt rozkoszy.

Choć właśnie dopiero teraz, na emeryturze, mam wszelkie warunki, aby kochać się, kiedy mi się zachce. W młodości było odwrotnie: chciało mi się bez przerwy, ale nie miałam warunków. Bo tak – wieczorem, gdy już dzieci zasnęły trzeba było czekać aż Mama zaśnie. Lubiła poczytać sobie do poduszki. Trwało to do północy, a mieszkała z nami, za cieniutką ścianką działową i miała świetny słuch. Gdy Mama zasnęła, budziły się dzieci na siku, gdy one znowu zasnęły - zasypiał też mąż, a gdy on się rano budził gotowy do miłości, ja musiałam wstawać, żeby szykować śniadanie, wyprawić dzieci z domu, siebie do pracy, no a po pracy gotowanie obiadu, odrabianie lekcji, kolacja, dzieci idą spać, Mama otwiera książkę... Jaki seks wchodził w grę? Wieczorem cichy numerek (jeśli dzieci nie marudziły zbyt długo), a rano szybki (o ile nie zaspałam). Teraz, gdy nareszcie jestem tylko z mężem w naszym mieszkaniu ( co za szczęście, że nastąpił kres rodzin wielopokoleniowych), gdy nadal kochamy się ( w sensie psychicznym), gdy mam czas, to nie chce mi się. A właściwie to mogę powiedzieć, że nie chce NAM się. Bo teraz najczęściej bywa tak. Jest już noc, leżymy w łóżku. Mąż mówi:
- Może byśmy się pokochali? Masz ochotę?
- Właściwie to mam – odpowiadam - ale musiałabym zdjąć pidżamę.
- Wystarczy jak zsuniesz spodnie. Ja zresztą też będę musiał zsunąć swoje.
- I trzeba iść po żel...(chodzi o żel nawilżający, intymny).
- Miałaś go trzymać na szafce przy łóżku.
- Miałam, ale przychodzą do nas wnuki, nie chcę, żeby go zobaczyły, więc trzymam go w szafce, w łazience.
- To kto teraz pójdzie do łazienki?
- Ja nie, nie chce mi się wychodzić z łóżka, dopiero co rozgrzały mi się stopy. Może ty pójdziesz?
- Jak to ja? Również musiałbym wstać. Wiesz co odłóżmy to do rana... Przytul się...
Zasypiamy, ale jednak z poczuciem straty. Seks bowiem (bo jednak gdzieś co dwa tygodnie uprawiamy go) dobrze nam robi. Poprawia nam nastrój. Mój mąż po seksie jest ożywiony, napełnia go energia i zadowolenie. Zadowolony jest co prawda również wtedy, gdy sobie smacznie i do syta podje, jednak po seksie jego zadowolenie jest radosne, rozkręca go, po jedzonku natomiast zadowolenie go usypia.
A ja? Mnie orgazm też napędza dobrą energią, czuję napływ ciepłych uczuć do męża, uzmysławiam sobie jak bardzo lubię tego mojego faceta, no i cieszę się, że choć cierpię na „suchość pochwy" (okropne określenie) jak wszystkie kobiety w moim wieku, to jednak orgazm jest dla mnie ciągle dostępny. Jeszcze nie wszystko we mnie uschło!
Słowem – „po" jesteśmy bardzo zadowoleni, ale bardzo trudny jest sam początek; gdy już któreś z nas wykona zdecydowany gest, np. pocałunek, intymną pieszczotę to dalej sytuacja zaczyna rozwijać się wartko aż do szczęśliwego zakończenia, które zresztą nadchodzi znacznie szybciej niż wtedy, gdy byliśmy młodzi. Nie szkodzi.
Nie pytam Pana o nic, choć piszę do zakładki „Pytania do Zrzędliwego Dziadka". Chciałabym jednak, aby Pan skomentował wypowiedź pana prof. Lwa Starowicza. Powiedział on, że osoby po sześćdziesiątce powinny kochać się trzy razy w tygodniu (moim zdaniem niewiele młodych par ma takie osiągnięcia) i że związek starych małżeństw, w którym seks zamiera jest związkiem z problemami.


Barbara z Krakowa.

Droga Barbaro

Jakbym przy tym był. Właściwie wiem i nie wiem o co Ci chodzi. Najważniejsze jest to, że w ogóle się Wam chce, a cała reszta..., skoro znacie problemy związane z tym, że jak się zachce to wiele przeszkód staje na drodze do szczęścia, to czemu ich się nie pozbędziecie? Problem z żelem. Barbaro miej go zawsze pod ręką, pod poduszką, pod materacem, w kieszeni kurtki podczas spaceru do lasu po grzyby, w torebce. Nawet wtedy, gdy idziecie do znajomych przyjaciół na party. Nigdy nie wiadomo, czy Ci coś do oka nie wpadnie i mąż nie będzie Ci musiał pomóc w łazience w „pozbyciu się obcego ciała" itd. Po prostu miej go zawsze i nie tłumacz się wnukami, bo jak zrozumiałem, są one u Ciebie tylko czasami. Pamiętaj, że "... w pewnym wieku nie wolno marnować żadnej erekcji" – jak powiedział Jack Nicholson (rocznik 1937) w filmie „Choć goni nas czas" do Morgana Freemana. Problem z pidżamą? Spróbujcie spać nago. To bardzo przyjemne jest. Fakt, że jeśli do tej pory nie spaliście tak to będzie wam się trudno „wdrożyć", ale warto się poświęcić „dla sprawy". Przynajmniej spróbujcie. Popatrz już dwa problemy odsunęliśmy. Jakie jeszcze? No ta gra wstępna oczywiście. Więcej stanowczości. Jak masz ochotę to weź sprawy w swoje ręce (chciało by się powiedzieć w rękę...) i nie odpuszczaj. Jeśli on ma ochotę – powinien zrobić to samo. Lekki pocałunek – znasz jego wrażliwe miejsca po tych „kilku" latach razem. Spróbujcie masażu. Stół, ręcznik, oliwka... Nie wierzę, że skończy się tylko na masażu. Zaproponuj, aby Cię pomasował nagą lub zaproponuj, że zrobisz masaż jemu. Świece, zwiewny szlafroczek, kadzidełko... Zresztą co ja Ci będę radził. Wiem z doświadczenia, że dobrej gospodyni ciasto samo w rękach rośnie. Dlaczego prof. Starowicz uważa, że akurat trzy razy w tygodniu po sześćdziesiątce... Być może statystyki takie są, ale ja uważam, że może to być nawet częściej, a jeśli wyjdzie rzadziej - nie robił bym z tego problemu. Ważne jest, jak napisał kiedyś Sztaudynger: „Bo największy w tym ambaras aby dwoje chciało na raz". Ważne aby to najzwyczajniej robić od czasu do czasu, bo to zdrowe jest po prostu. Polecam wywiad z kardiologiem, prof. Ryszardem Piotrowiczem na naszej stronie pt. „Serce lubi sex", dla ułatwienia link poniżej.

http://babciapolka.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=137:serce-lubi-seks&catid=76:wywiady-ze-specjalistamizd&Itemid=68

Zrzędliwy Dziadek Funio

Poprawiony: czwartek, 09 stycznia 2014 15:14